wtorek, 22 lutego 2011

Skąd wziąć elitę w kraju magistrów?

Moi Drodzy - jest źle. Czarne chmury nad krajem zawisły, gdyż wyniki raportu PISA są tak niepokojące, że postanowił przekazać je rodakom sam Premier. Słabsi uczniowie są mniej słabi niż ci na świecie, ale najlepsi polscy uczniowie są gorsi od swoich zagranicznych rówieśników. W czym rzecz, pytam? Jako niedawny uczeń, aktualny korepetytor i osoba wciąż aktywnie obracająca się w gronie osób związanych z edukacją mogę z ukłonem stwierdzić, że wreszcie coś w tym kraju się udało. Powiódł się wieloletni plan mający na celu wyrównanie szans przez obniżenie poziomu do tych najsłabszych.

Gdy zaczynałem udzielać korepetycji z matematyki i uczeń nie potrafił mi ani jednego terminu wytłumaczyć własnymi słowami, a oczy wybałuszył ze zdziwienia, gdy po latach edukacji po raz pierwszy usłyszał, że w zwrotach "funkcja liniowa" i "funkcja kwadratowa" słowo "funkcja" ma to samo znaczenie, myślałem, że to ewenement. Gdy sytuacja zaczęła się powtarzać, dotarła do mnie smutna prawda. To ze mną jest coś nie tak. Przecież nie o to chodzi w systemie nauczania, żeby człowiek zrozumiał. Ja sam przecież pokusiłem się o zdawanie matury rozszerzonej z języka polskiego tylko dlatego, że jako ścisły umysł przeczytałem kilka kluczy, zrozumiałem schemat, którym mam się ślepo kierować, i nie przeczytawszy połowy licealnych lektur zdałem tą maturę ponadprzeciętnie.

Żyjemy w rzeczywistości, w której wymaga się od nauczycieli, żeby mniej wymagali od uczniów. Ja osobiście z jednej strony jako syn pedagoga zawsze widziałem drugie dno konfliktów na tej linii, z drugiej jestem z natury leniwy i nigdy nie byłem na tyle bezczelny, żeby odpowiedzialnością za swoje braki i porażki obarczać nauczyciela. Ograniczanie ilości lektur i podstawy programowej, traktowanie niektórych przedmiotów jako zapychaczy planu, biurokracja, ciągłe zmiany... wszystko na papierze wygląda pięknie, w praktyce już nie. Szczerze życzę wszelkim teoretykom kilku godzin tygodniowo w gimnazjum, żeby wykazali się w praktyce realizacją swoich pomysłów. Albo chociaż niech poprowadzą za mnie kilka godzin korepetycji.

Chcemy mieć pół kraju magistrów? Będziemy mieli! I każdy będzie miał maturę. Ale nie spodziewajmy się, że pochylając się nad tymi, którym się nie chce, wykształcimy takich, których będzie można nazwać najlepszymi. W najnowszym "Uważam Rze" Piotr Legutko z troską alarmuje:
"Problemem jest także to, że nauczyciele nie garną się do pracy z uczniem zdolnym. Pilotażowy program "Diament", adresowany do tej grupy, nie może w małopolskich szkołach ruszyć, bo nie ma chętnych do prowadzenia specjalnych zajęć weekendowych."
Mam okazję osobiście przyglądać się owemu programowi. Jest on świetny - oczywiście koncepcyjnie. Gdy jednak grupa uczniów pyta prowadzącego "A kiedy zaczniemy programować?", a ten wbrew sobie próbuje im wyjaśnić, że oni wcale nie mają nauczyć się programować, tylko na zajęciach z informatyki nauczyć się pracować metodą projektu (naprawdę, dziękuję Bogu, że dopiero na studiach o czymś takim usłyszałem), nie ma co się dziwić, że program niebawem przejdzie do historii jako kolejna mrzonka. Winni nie będą pomysłodawcy. Winni będą nauczyciele, którzy się słusznie wypięli, pokazując teoretycznym pedagogicznym rewelacjom, z której strony ich miejsce. Swoją drogą - metoda projektu rzeczywiście podkreśla i kreuje indywidualność uczniów zdolnych.

Jest jednak światełko w tunelu! Z tego samego artykułu: W niektórych polskich szkołach wprowadzono nieobowiązkową naukę gry w szachy lub brydża. Może to być jednak zbyt odważny krok, biorąc pod uwagę fakt, że o ile maturę można tak okroić, żeby ją wszyscy zdali, o tyle w szachy czy brydża zawsze ktoś przegra - co powiedzieć takiemu uczniowi? Że jest słaby? Przecież nie wolno! Standardowe zrzucenie winy na nauczyciela pewnie by jak zwykle zadziałało, proponowałbym jednak na początek opracować zajęcia z gry w szachy metodą projektu. Papier wszystko przyjmie, ministerstwo będzie miało się czym chwalić, zrealizowane by to i tak nie zostało, a jak napisał bardzo mądrze autor tekstu - "[Uczniowie] Stają się elitą nie dzięki dobrej pracy systemu szkolnego, ale wbrew jego założeniom".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz